I tak dzisiaj minął miesiąc, kiedy to po długich rozważaniach o blogu, pojawił się Nasz pierwszy wpis. Ile było obaw i nie ukrywam wciąż nam towarzyszą, czy to ma sens, czy się spodoba, czy od razu na wstępie zostanie skrytykowany - przecież takich blogów są setki... czy to nie kolejna mamowa zachcianka, która po 2-3 wpisach się znudzi, a jednak coś chwyciło, coś się ruszyło.
Nowe znajomości realne i wirtualne, możliwość zobaczenia i czasami wypróbowania rzeczy, o których istnieniu nawet nie miałyśmy pojęcia. Nowe plany, nowe nadzieje, jakiś powiew świeżości w tym samo-mamowym życiu...
Co będzie dalej czas pokaże, perspektywy są, współprace pewne się wiążą...a co z tego wyjdzie zobaczycie i ocenicie sami :)))
A i dodać nam jeszcze pozostaje, że Ma i Lu dziękują, za to, że tyle osób z nami jest i do nas zagląda:)
A co u Nas hmm, a różnie powiedziałabym sinusoida, zwyżkowo- spadkowa, ale to chyba można nazwać normą :) Lu szaleje, a Ma próbuje za nią nadążać i czasem znaleźć w tym wszystkim czas dla siebie. Teraz pomieszkujemy u dziadków, ktoś musi pomóc w po szpitalnych historiach, które niestety się jeszcze nie zakończyły, a powiem lepiej, niestety są i nowe ... ;/
Niedzielny spokojny spacer, aby odreagować ostatnie dni początkowo zapowiadał niewinnie, jednak z czasem zamienił się z pogoń za gołębiem i wyścigi z wózkiem, a to za sprawą Bezkarnie.
Spontaniczna sesja - to była istna pogoń za Lu ;) wulkan energii się w niej obudził , gdy tylko zobaczyła duuuży obiektyw. Ma nie wiedziała, czy gonić Lu czy łapać wózek z fontanny ;), było wesoło i mokro.
Ostatnie dni nas wymęczyły, tyle stresu i obaw dawno nie przeżywałam...
Ba - szpital - operacja - diagnoza rakowa - wynik po operacji niezłośliwy i wycięty !!! i niech znika gdzie raki zimują. Nie chcemy więcej tylu wiadomości na przełomie 2 dni...A co to dla Nas oznacza, że musimy chyba zacząć szukać żłobka, bo Ba już z Lu nie posiedzi, od września uruchomimy poszukiwania.
Poza złymi wiadomościami, toczyło się normalne życie, spacery, sprzątanie, gotowanie i pieczenia chleba, główkowanie co i jak zrobić, aby wszystko miało ręce i nogi..
Zabawy i dużo czytania w domu , a tańce i swawola na Vistula Folk Festiwal organizowanym przeze POKIS - Płocki Ośrodek Kultury i Sztuki. Były zespoły z Indonezji i Meksyku super od małego Lu ma możliwość poznawania nowych kultur , a ona śpiewać i tańczyć wręcz uwielbia:)
Czekając aż chleb się upiecze, a została jeszcze ponad godzinka.
Pokażę Wam resztę nagród, które na Was czekają i tak:
To czas zacząć prezentować nagrody jakie czekają w Naszym Konkursie. Dzisiaj pierwsza cześć tego, co na Was czeka:)))
Zaczynamy
Dzisiejszy dzień minął nam trochę spacerowo kulinarnie, tak jakoś nam się zachciało. Była pyszna owocowa sałatka da Lu, a Ma w końcu się zebrała i zeszła do piwnicy po machinę do chleba i o się zrobiło.Fakt po ponad rocznym bezczynnym kurzeniu się i wyjściu z wprawy, jakoś poszło, trochę krzywo i kanciasto, ale jest, Lu jak tylko spróbowała, cały wieczór biegała i wołała : "Mama buła")
Ostatnie dni minęły szybko, może za szybko :) tu spacery, tu las , tu pyszna kawa i no proszę mamy już sobotę... a wpis miał pojawić się wczoraj.
Dobrze, że KONKURS udało nam się przygotować i do udziału serdecznie zapraszamy :)))
A co u Nas się działo, Lu szaleje, w dokładnym tego słowa znaczeniu u dziadków, "męczy" Akorda - psinę ze schroniska, którą parę lat temu przygarnęliśmy i jaki był, taki jest - boi się ludzi , cieni, wszystkiego, akceptuje tylko dobrze znane osoby i oczywiście Lu, chyba ją traktuje jak innego szczeniaka :)
Ma zakochała się w maszynie do szycia i już snuje wizje swoich projektów itp ;Poczywiście na maszynę najpierw musi sobie "zasłużyć" budżet domowy :)
O własnie taką :
Ale to jeszcze odległa historia...
Oczywiście gwiazda z przymrużeniem oka.
Dzień zaczął się nieciekawie, ponieważ, padało, padało, a senność dawała się we znaki nie tylko Ma, ale i Lu. Po porannej kawie, sprzątaniu i gościach, stwierdziłyśmy, ze coś trzeba zdziałać, a ze nie potrafimy wysiedzieć w miejscu i mamy tysiąc pomysłów na raz, wiec tak zrodził się pomysł malej domowej sesji zdjęciowej. Oczywiście zero profesjonalizmu w tym bylo, ale skoro Ma uwielbia robić zdjęcia, a Lu się dobrze przy tym bawi, to czemu nie. Bylo przebieranie, pozowanie, tance, zabawy, śmieszne miny i ubaw po pachy ;) Co nam z tego wyszło na pewno kolejne foty do albumu Lu.
I w końcu po deszczu i burzy wyszło słoneczko, jak dobrze, ponieważ wczorajszy dzień przemęczyłyśmy się w domu. Fakt też się nie nudziłyśmy, ale spacery i świeże powietrze, to jest to co lubimy najbardziej.
Wczorajsza twórczość:
Ostatnio tak się zastanawiam i po
rozmowie ze znajomą chyba muszę o tym napisać. Jak to jest być sama mamą w
„wielkim” mieście. I nie mam tu na myśli tylko samotnych
dzielnych mam, ale również słomiane wdowy. Kochane jak sobie
radzicie, z tym natłokiem obowiązków, ciągłymi uwagami, często
pouczaniem i krytyką.
Uff.. Uff.. temperatura z każdym dniem wyższa. Upały dają o sobie znać, już bardzo mocno. Nawet ciężko wyjść z Lu na spacer, bo pewnie byśmy się roztopiły...
Więc nie pozostaje nic innego, jak pozostanie w "spokojnej" (spokojna to bywa, jak Lu śpi ) oazie czyli domku. Dla ochłody Lu codziennie chlapie się w maluśkim baseniku, a Ma codziennie lata z mopem, by sąsiadów nie zalać... ale co się nie robi dla małych ludziów.
I tak siedzimy, wymyślamy mądre i durne zabawy, żeby czas szybko i przyjemnie nam mijał, ostatnio poza wylegiwaniem się w basenie, czytaniem książek, puszczaniem baniek i jazdą na odkurzaczu, zaczęłyśmy główkować i wymyślać rzeczy takie dla nas... a raczej, na razie dla Lu. Głowa pełna pomysłów jest, lecz przez pogodę sił na tworzenie troszkę mniej, ale będziemy działać, powoli , powoli... damy rade.
A dzisiaj zajrzymy, oczywiście jak się uda do magicznego świata Lu. Może uda się podsłuchać zacięte rozmowy z towarzyszami zabawkami lub tresurę i jazdę konna, może Lu zaprosi do zamku na bal...
Na początek krótka migawka z basenu :)
Już wieczór i dopiero mogę usiąść, i coś napisać, na szczęście Lu już śpi.
Dzisiejszy dzień minął nam twórczo-kreatynie-intensywnie :)
Rysowanie, czytanie bajek, spacery, ucieczki, chlapanie w fontannach i znowu pyszne lody. Wszystko to, co z Lu lubimy najbardziej, a lubimy jak dużo się dzieje.
A wieczorem pojawiła się nowa przyjaciółka Lu - Zofia. Fakt może nie jest idealna, ale pierwsza i Nasza :)
Jej historia hmm, co tu dużo ukrywać, domowe filcowe podkładki poszły w ruch, trochę wyobraźni i pierwszy nieidealny handmade gotowy :) od czegoś trzeba zacząć, a my mamy głowę pełną pomysłów:)
co z tego wyjdzie czas pokaże...
Lu myśli co tu zmalować :) |
I minął kolejny weekend, nie powiem żeby był łatwy, zwłaszcza od strony pogodowej oraz wyspaniowej...
Upały dawały się każdemu ze znaki, zwłaszcza w nocy, ale nic i tak został dobrze wykorzystany.
Sobotnie były lody, spacery na Starówce i przy okazji Zlot BMW - "BMW przełamujemy stereotypy".
Niedzielnie działkowo, działeczka i czysty relaks.
Kolejna bajka tym razem relaksacyjna o misiu Lulku.
Zamknijcie oczy i słuchajcie...
Był ciepły, słoneczny dzień. Mały Miś Lulek siedział w klasie i patrzył przez okno, na otaczający szkołę las. A ten las był ogromny, wielkie, stare dęby, wysokie sosny, paprocie zaglądające w każdy zakamarek.
Miś patrzył na te ogromne drzewa i sam nie mógł uwierzyć, że rosną takie wysokie i się nie przewracają.
Promienie słoneczne muskały jego rumiane policzki przez okno. Lulek czuł jak ciepło przeszywa jego futerko, jak ogrzewa każdy centymetr jego brzuszka - ach jakie to wspaniałe uczucie.
Po wczorajszym bardzo intensywnym dniu, ledwo zwlekłam się z łóżka... jednak joga i bieganie po taaaak dużej przerwie, dały mi w kość.
Jednak ładną pogodę trzeba było wykorzystać i wybrałyśmy się spacer tym razem historyczno-poznawczy , niech Lu poznaje swoje miasto już od najmłodszych lat.
Zwiedzanie zaczęłyśmy od Grobu Nieznanego Żołnierza - Płytę odsłonięto w 1966r., a napis na tablicy brzmi : "Bohaterom poległym o wolność Ojczyzny".
Dalej szłyśmy przy Zamku książąt mazowieckich, ta gotycka budowla została wzniesiona przez Kazimierza Wielkiego w XIV wieku.
Kolejnym miejscem, gdzie Lu zaczepiała turystów i świetnie się bawiła było Muzeum Diecezjalne im. błogosławionego arcybiskupa Antoniego Juliana Nowowiejskiego. Zbudowano je w 1903r. według projektu Stefana Szyllera.
A tu najciekawsza rzeczą była pompa wodna ( i tu próbowałam znaleźć poprawną nazwę, ale jakoś nie mogłam)
będę wdzięczna za podpowiedź. :) oraz pomnik Jana Pawła II. Jego uroczyste odsłonięcie miało miejsce 1 maja 1994r.
I na sam koniec piękna Bazylika Katedralna wzniesiona w 1144r. W Kaplicy Królewskiej znajduje się sarkofag dwóch władców Polski –Władysława Hermana i Bolesława Krzywoustego.
Same poczułyśmy się jak turystki, czasem dobrze przypomnieć sobie historię i zabytki miasta w kórym się żyje:)
Tak, dzisiaj Lu skończyła 16 miesiecy <3 Z tej małej - dla Nas dużej okazji urządziłyśmy sobie mały spacerek z różnymi atrakcjami ...Oczywiśćie Lu sama znajdowała sobie atrakcje, jak kamyki, listki, kwaitki itp...
Sami zobaczcie na zdjęciach:
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)