Tak wiem mocny tytuł, ale nie wziął się znikąd. Będąc mamą i
będąc teraz w ciąży daje mi się zaobserwować taką tendencję. Kiedy komunikujemy
rodzinie, światu tą „wspaniałą” nowinę, niejako stajemy się głównym tematem
rozmów czy dobrych rad. Jakbyśmy od momentu poinformowania o swoim „błogosławionym”
stanie stawały się własnością publiczną. Każdy w tej sytuacji ma prawo nam
mówić, co mamy robić, co jeść, jak funkcjonować, co będzie przede wszystkim
dobre dla dziecka. My nagle przestajemy dla innych być myślącymi osobami. Fakt
sama informacja o ciąży dla matki czy to odbierana pozytywnie czy negatywnie
jest dużym stresem, ale chwila mózgi nam wtedy nie obumierają. Same zdajemy
sobie sprawę jak należy postępować, a przynajmniej tak nam się wydaje…
I tu pojawia się pierwszy problem, ponieważ przeglądając media,
portale społecznościowe i słuchając tych wszystkich rad idzie się w tym wszystkim
pogubić. W pewnym momencie zaczynamy się zastanawiać czy to, aby na pewno jest
nasze zdanie…
Przecież piękne panie z gazet, modelki, modne mamy fit, wręcz
codziennie co nas krzyczą, co jeść, jak ćwiczyć, jak się ubierać, co musismy mieć, bo przecież bez tego nie da się funkcjonować, do tego wszystkiego dochodzi
opinia publiczna, która jeszcze bardziej nakręca te wszystkie „biznesy” i
porady celebrytek, wręcz w ślepym pędzie kopiuje wszystko do im rzucą „mądre i
doświadczone” mamy. I nie ważne czy jest to ich pierwsza czy kolejna ciąża, one
na pewno mają odpowiednią wiedzę, ba one wszystko wiedzą, a jak nie wiedzą to i
tak wiedzą!
Poza tym całym szumem medialnym dochodzi rodzina… I tu mama
mówi Ci co masz robić, mąż partner, o wiele lepiej wie , co jest dla Ciebie
teraz najlepsze, babcia, ciotka, sąsiadka, oni wszyscy służą zawsze „dobrymi”
radami. I tak ciągle słyszysz, że masz odpoczywać, nie przemęczać się, nie
dźwigać, nie stawać na palcach, ubierać się ciepło, jakby latem było – 20 stopni.
Najlepiej leżeć i tak czekać do porodu… leżeć i pachnieć jak święta krowa, być
nietykalną.
Oczywiście w sytuacji zagrożonej ciąży, czy takich zaleceń
lekarskich, że ma się leżeć, nie ma co dyskutować. Zresztą same dobrze wiemy, a
bynajmniej odbieramy sygnały z naszego ciała, że czasem musimy zwolnić, poleżeć,
odpocząć, ale nie paść na łóżko i czekać…
Czasami odnoszę wrażenie, że samo bycie
w ciąży z jednej strony wymusza na nas „aktywne” funkcjonowanie najlepiej fit
oczywiście z mega zdrową dietą, bo przecież to wszystko dla dziecka, a z
drugiej strony najlepiej jak nie będziemy tylko leżeć… I tak w naszym „błogosławionym”
stanie poniekąd dochodzimy do momentu, w którym stajemy się inkubatorem,
maszyną w której rozwija się dziecko…maszyną, która nie myśli, za którą
każdy może się wypowiadać, która zawsze
potrzebuje dobrych rad…która tylko bezmyślnie czeka na kolejne wskazówki jak
żyć.
A co się dzieje po porodzie…?
Z piedestału ważności i dobrych rad, stajemy się od razu
Matkami Polkami, które zawsze wszystko muszą, z uśmiechem, a każdy ich ruch
podlega ocenie, ba przeważnie każdy nie spełnia tego , czego oczekuje od nas otoczenie czy społeczeństwo. Przecież matka często po męczącym/ciężkim
porodzie musi tryskać energią, mlekiem i wręcz kipieć miłością do dziecka. Pamiętajcie
od tego nie ma odstępstw!
Teraz to nie Ty, tylko dziecko i rodzina są
najważniejsze. I ponownie każdy wie lepiej jak masz funkcjonować, jak
wychowywać, a co najważniejsze jak się czuć! Przecież obraz matki idealnej nie
pozwala na gorsze dni, słabsze samopoczucie. Ona musi nauczyć się czerpać siły
z kosmosu, a radość z wykonywania tysiąca rzeczy.
I tak zabiera się nam możliwość tak zwanego odreagowania,
emocji, bo przecież wszystkie obowiązki związane z opieką nad
dzieckiem spoczywają tylko i wyłącznie na matce.
Prosić o pomoc, hmm pewnie, że
można, ale od razu może to zostać odebrane jako nieumiejętność radzenia sobie…
Płacz, łzy, a czemu przecież macierzyństwo to cud, to nasza misja, a przez cuda
nie można płakać. Chęć odpoczynku… a od czego, przecież siedzisz tylko w domu.
Nie potrafisz… a gdzie Twój instynkt macierzyński, przecież każda kobieta go
ma.
Nie chcesz zajmować się dzieckiem, o zgroza jesteś wyrodną matką, coś z
Tobą nie tak.
Czujesz smutek, żal… tak
naprawdę tego nie czujesz, to tylko hormony, to zaraz minie.
I tak często tkwimy w tym błędnym kole, które się coraz
bardziej nakręca, zacieśnia, wręcz zabiera powietrze do życia.
Czemu o tym piszę, bo tak mało jeszcze się mówi o emocjach
młodych mam, bo są one najczęściej zamiatane pod dywan. Fakt każdy słyszał o
smutku czy depresji poporodowej, ale to dotyczy innych, tych gorszych kobiet.
Moja żona, córka, nie to niemożliwe, to hormony, ma się wziąć w garść i tyle,
to zaraz minie.
Społeczeństwo często nie daje nam nawet najmniejszej
możliwości by wyrazić, to co czujemy. Teraz wszystko inne jest najważniejsze.
Dziecko, czysty dom, ugotowany obiad i radość wręcz przeogromna z opieki nad
maleństwem. My nie możemy mieć gorszych dni, a już powiedzieć, że jest nam
smutno, że nie czujemy tej „miłości”, to od razu wezmą Cię za wariatkę. I tak
wiele, kobiet woli przemilczeć, to co się z nimi dzieje. Część z nich jakość na
swój sposób upora się z własnymi emocjami, a co z resztą….
Poza tym, że nie mamy wręcz prawa czy bardzo małe możliwości
mówienia o swoich uczuciach, to jeszcze do tego wszystkiego dochodzi
realizowanie wymagań stawianym nam przez społeczeństwo. Nie tylko musisz sama
się uporać z tym, co odczuwasz, ale musisz to robić w ściśle określony sposób.
I tak kobiety – matki chcąc być idealne (bo muszą), tworzą
dla siebie bardzo wysokie standardy i zgodnie z nimi oceniają swoje
dokonania. A niestety takie
funkcjonowanie jest bardzo obciążające, dodatkowo duża rozbieżność między
przyjętymi standardami, a tym co udało się nam osiągnąć sprzyja negatywnym
emocjom, a także występowaniu depresji.
Dlatego mówmy o tym jak najczęściej, piszmy, że po porodzie
my nadal czujemy, przeżywamy i nie zawsze ze wszystkim potrafimy sobie od razu
poradzić! A Ty mamo, ciotko, sąsiadko nie oceniaj nas, a jeśli możesz to
przemilcz i zachowaj dla siebie złote rady. Matka też przeżywa emocje, nie tylko
te akceptowane społecznie, dlatego bądź obok, bądź wsparciem, ale tym dobrym, nieoceniającym!
Fakt, niewiele osób dostrzega, że z kobietą po porodzie nie zawsze emocjonalnie jest ok. Zrzuca się to na wysiłek, przemęczenie i nieprzespane noce (jak piszesz w zasadzie wszystko można przypisać hormonom". Same o tym rzadko mówimy, ale bez wsparcia ciężko czasami przebrnąć.
OdpowiedzUsuńSuper, że poruszyłaś ten temat! To bardzo ważne aby o tym mówić, że nie zawsze jest łatwo. Szczególnie gdy media atakuja nas ze wszystkich stron obrazami super szczesliwych, wyspanych mam w ich idealnie posprzatanych domach. Mam z super figura tydzień po porodzie i w pełnym makijarzu. W prawdziwym życiu wszystko wyglada czesto inaczej. Trzymajcie sie młode mamy! Wszystkie jestesmy wielkie nie wazne czy w makijarzu i z pozmywanymi naczyniami czy tez nie. Jesli potrzebujecie pomocy proscie o nia!!!
OdpowiedzUsuńNie mówi się o depresji po porodzie, która jest częsta. Kobieta czasem mówi, że nie kocha dziecka, jest złą matką. To trauma porodu, brak sparciały i pomocy rodziny, sprawiają że kobieta nie umie ogarnąć nowej rzeczywistości, w której się znalazła.
OdpowiedzUsuńBrawo za ten wpis. Po porodzie trzeba czasu zanim hormony sie unormuja. Super się czytało
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wpis :) Zgadzam się z Tobą :)
OdpowiedzUsuńTen wpis jest bardzo potrzebny. Powinno się o tym mówić i to bardzo głośno. Jedna rzecz mnie tylko stresuje. Wyraz "bynajmniej" nie oznacza to samo, co "przynajmniej". Wiem, czepiam się szczegółów, ale są one dla mnie ważne. No i przecinki.
OdpowiedzUsuńDziękuję za zwrócenie uwagi
OdpowiedzUsuńSzczerze nie miałam takich problemów. Nie kupuje tych gazetek. Nie slucham wszystkich dookoła. Narzekam i proszę o pomoc. A gdy ktoś pyta szczerze odpowiadam że mi ciężko. Nie lukruje.
OdpowiedzUsuńCoś wcisnęłam i nie dodał się komentarz :( to raz jeszcze. Nigdy nie przejmowałam się, co mówią inni. Rad słucham mądrych osób polegając na swojej intuicji. Tak marudzę. Tak narzekam. Tak proszę o pomoc i się tego nie wstydzę ;)
OdpowiedzUsuńniestety taka jest mentalność - bo przecież matce nie wypada narzekać....
OdpowiedzUsuńja niebawem zostanę podwójną mamą i wiem, że to będzie nie lada wyzwanie
Ja odnośnie ciąży się nie wypowiem z oczywistych względów - ale po adopcji w trakcie opieki nad synkiem też słyszałam całe mnóstwo "dobrych rad" (typu: "wsadź go do chodzika" albo "daj dziecku cukru, bo cukier krzepi") - o których oczywiście wiedziałam, że wg wszelkiej wiedzy medycznej są po prostu z d*** wzięte. Mam o tyle dobrze, że umiem takie dyskusje szybko i drastycznie ucinać - i pewnie dlatego wiele osób się na mnie na śmierć poobrażało ;) A macierzyństwo preferuję bez lukru - bo od jego zbyt dużych ilości mnie mdli.
OdpowiedzUsuńNigdy nie słuchałam się innych. Robiłam swoje. Czy tego żałowałam? W kilku momentach tak, ale wiem też, że to był mój świadomy wybór.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Ciesze się ze coraz częściej mówi ze na ten temat. Jestem wystarczająco dobrą mamą i jestem szczęśliwa. Ale tak , mam też gorsze dni, płacze przy dzieciach i mówię im ze jestem zmęczona a one mnie pocieszają. No cóż życie tak wyglada. Ewa
OdpowiedzUsuńJa dopiero z perspektywy czasu zdałam sobie sprawę z tego, że hormony robiły swoje!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że w mediach często promowane są przesłodzone wizerunki szczęśliwej młodej mamy, a przecież nie zawsze jest różowo, trzeba mieć tego świadomość, w te gorsze dni znaleźć choć pastelowe kolory. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Dla mnie to trudny temat - nie potrafię tutaj ocenić sytuacji jak to jest z tymi wymaganiami innych wobec młodej mamy (nie jestem mamą).
OdpowiedzUsuńmatki nie narzekają przeważnie w obawie przed pewnego rodzaju "linczem" społeczeństwa- bo jak to "tylko siedzi w domu z dzieckiem i nie ogarniasz? Wstydź się!"
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest.
OdpowiedzUsuńprzeczytałam całość i chyba już nie chcę zostawać matką :D brzmi strasznie!
OdpowiedzUsuńBardzo fajny tekst, sama nie byłam jeszcze w ciązy, ale obserwuję podobne zjawisko. Nic mnie tak nie wkurza jak kreowanie ideałów, a wizerunek idealnej matki to już coś co zniechęca do macierzyństwa. Chciałabym powiedzieć, ze ja się nie będę przejmować opiniami innych, ale... no niestety tego nie jestem pewna.
OdpowiedzUsuńDokładnie, taka jest rzeczywistość a media i social media kreują zupełnie inny wizerunek młodej mamy, często na podstawie celebrytów i ludzie w to wierzą. Ciąża i macierzyństwo to ogromna zmiana w życiu kobiety, i ciężko temu podołać, ciężko wszystko ze sobą pogodzić. Fajnie, że jesteś :)
OdpowiedzUsuń