In dziecko emocje obojętność rodzice rozwój samotność
Mamo, Tato ja też tu jestem!
Posted on niedziela, 4 czerwca 2017
Ile razy w ciągu dnia Twoje dziecko słyszy:
- „nie teraz”
- „jestem zajęty”
- „no super” – na każdą wypowiedź, rysunek dziecka, nawet na
niego nie spoglądając
- „nie mam teraz czasu”
- „pobaw się sam”
- „za sekundę, jeszcze jeden telefon”
I chyba można tak wyliczać bez końca….
Czemu w gabinetach psychologicznych pojawia się coraz więcej
dzieci, młodzieży, ba dorosłych, którzy tak naprawdę niby wszystko mają, a
czują, że coś jest nie tak, że nie
potrafią odnaleźć się w otaczającym ich świecie, nie potrafią nawiązać
zadowalających relacji z innymi, czują się niekochani, gorsi, mają niskie
poczucie wartości?
Zastanawialiście się nad tym? Skąd to się bierze?
W dzisiejszych czasach, gdzie technologia poszła błyskawicznie
do przodu, a rola rodziny zeszła na dalszy plan, bo przecież trzeba ją jakoś
utrzymać, wiele rodzin jest tak pochłoniętych udziałem w wyścigu szczurów, nie
zauważa potrzeb swoich dzieci. Możemy zatem obserwować obniżenie więzi
uczuciowej pomiędzy jej członkami i spadek zainteresowania sferą emocjonalną,
na rzecz tej materialnej.
Rodzice zdają się dostrzegać biologiczne potrzeby
dzieci, co potwierdzają badania H. Cudaka, prawie 53% opiekunów o nich mówi,
zaś tylko 28% wzięło jeszcze pod uwagę ich potrzeby psychiczne.
Tylko czym są te potrzeby?
Można tu wymienić: potrzebę bezpieczeństwa, samodzielności,
rozwoju, przynależności, akceptacji, uznania, więzi, ale również kontakt
emocjonalny, pozytywną samoocenę, to właśnie one w dużej mierze wpływają na
prawidłowy rozwój dzieci.
Czemu tak się dzieje?
Tak jak pisałam wyżej pęd, nowoczesne społeczeństwo, które
staje się bardziej egoistyczne i nastawione na wartości materialne, sprawia że
zmienia się diametralnie rola rodziny. Wspólne spędzanie czasu, zamienia się w
bycie w jednym pokoju, a bliskość i zrozumienie, w wymagania i w rekompensatę
materialną.
Oczywiście nie mówię o wszystkich rodzicach, bo każdemu
zdarzają się lepsze czy gorsze dni i nie codziennie możemy dzieciom poświęcić
100% uwagę. Przyrost obowiązków domowych, pracy, sprawia, że i my bywamy
zmęczeni, przytłoczeni codziennością, czasem wolimy posiedzieć w spokoju czy
zająć się czymś innym. Takie sytuacje na pewno nie wyrządzą krzywdy naszym
pociechom, oczywiście, jeśli to nie stanowi codzienności i stałego mechanizmu funkcjonowania rodziny.
Taka obecność i nieobecność w życiu dzieci, a dokładnie
spędzanie czasu, tak naprawdę obok nich nie przynosi dobrych rezultatów, wręcz
przeciwnie.
Trzeba to jasno w końcu powiedzieć, czas spędzany w jednym pokoju, pomieszczeniu,
bez wzajemnych relacji, reakcji na potrzeby dziecka, nie jest czasem spędzonym
z dzieckiem!
Dla budowania pozytywnych więzi w rodzinie, potrzebne jest wspólne
uczestnictwo, bycie dla siebie nawzajem w zwykłej codzienności, ważnych
wydarzeniach. Nie może odnosić się tylko do: - „uśmiechnij się ładnie to Cię
nagram” i wszystko, ważna jest obecność i czas przeżyty razem.
Tak zwani rodzice obecni-nieobecni często nie zdają sobie
sprawy, że wyrządzają krzywdę swoim dzieciom, wielu z nich tak właśnie zostało
wychowanych albo ze względu na wyniesione z domu doświadczenia, nie potrafią
inaczej. Mimo, iż kochają swoje dzieci, to nie mówią im tego, nie przytulają,
nie rozmawiają, nie poświęcają im uwagi. Często znajdują się obok, ale
przeważnie są czymś zajęci.
Do czego to wszystko prowadzi?
Zacznijmy od początku, maluszki tuż po urodzeniu oczekują i
wymagają wiele dotyku, to właśnie dla nich stanowi źródło komunikacji z
rodzicem. Dzięki niemu czują się bezpiecznie tym nowym, pełnym nieznanych
bodźców świecie. To w ramionach mamy czy taty odnajdują ukojenie, pocieszenie, czują
się ważne, a przede wszystkim kochanie. Jak pokazują badania dzieci nie
przytulane gorzej się rozwijają, mają słabszą odporność, wolniej rosną, czy to
nie daje do myślenia?
A, co dzieje się później?
Dziecko rośnie, staje się bardziej samodzielne, a rodzic
często wraca do swojej codzienności, pracy, skupiając się na nich, w tym samym
odsuwa się emocjonalnie od pociechy. Zaczyna więcej czasu poświęcać sobie,
obowiązkom, zaczyna skupiać się tylko na potrzebach biologicznych dziecka:
„przecież on/ ona wszystko ma”.
A co dzieje się z dzieckiem?
Zaczyna czuć się odtrącone, samotne w „kochającym,
normalnym” domu. Nie czuje się na tyle dobre i ważne, aby zasłużyć na uwagę
rodziców. W konsekwencji prowadzi to do obniżenia samooceny, niskiego poczucia
własnej wartości, wycofania z kontaktów społecznych, niestabilności
emocjonalnej, braku zrozumienia, a nawet nie dostrzegania własnych potrzeb, czy
problemy w szkole.
A dokładniej:
To właśnie rodzina jest źródłem, bazą do nauki emocji,
rozpoznawania ich u siebie i innych, kiedy ten proces zostaje zakłócony,
wówczas nie rozwija się inteligencja emocjonalna, a dziecko nie rozumie i
zaczyna unikać swoich emocji. Nie potrafi sobie z nimi radzić, bo nikt go tego
nie nauczył, w wyniku czego pojawiają się problemy ze stabilnością emocjonalną,
czy nawiązywaniem zdrowych relacji z innymi.
Niestabilność emocjonalna, prowadzi w dorosłym życiu do
wchodzenia w mało satysfakcjonujące związki, szukane na siłę bliskości albo
powoduje, że „osamotnieni” dorośli są tak lękliwi i nie pewni siebie, że z
obawy przed odrzuceniem w ogóle unikają bliskich relacji z innymi.
Takie dzieci nie rozpoznają swoich potrzeb, bo nikt i tak
nie zwracał na nie uwagi, a brak uwagi skutkuje brakiem wiary w siebie, w
swoje możliwości i przeświadczenie, że nie jest się na tyle dobrym by zwrócić
na siebie uwagę, też innych osób.
Z drugiej strony dziecko, może szukać zrozumienia i uwagi
poza domem, wśród rówieśników, zacząć sięgać po środki psychoaktywne, czy nawet swój ból „rozładowywać” poprzez samookaleczenia.
A co ze szkołą?
Osamotnione dzieci jak pisałam wcześniej nie wierzą we własne
możliwości, mają obniżoną motywację do nauki, są nerwowe, lękliwe, bark im
wytrwałości, cechują się słabą koncentracją uwagi. Uważają się za mało
inteligentne, nie wykazują się samodzielnością pracy oraz są bardziej
roztargnione.
Czy można to zmienić?
Oczywiście, że tak. Najtrudniej dostrzec, że problem nas
dotyczy, przecież tyle dla nich robimy. Ważne, by zrozumieć, że dziecko
potrzebuje naszej uwagi, bliskości, zrozumienia i nie mówię tu o 100%
zaangażowaniu, bo nadopiekuńczość też nie jest dobra.
Wystarczy poświęcać
dziecku czas wtedy, kiedy nas potrzebuje, kiedy chce się z nami podzielić czymś
ważnym, porozmawiać, pokazać swoje dzieło, ale bez udziału przeszkadzaczy.
Codziennie pokazuj dziecku, że jest dla Ciebie ważne! Wystarczy 5-10 minut wspólnej
zabawy bez spoglądania na telefon, wspólne przygotowywanie posiłków, wspólne
rozmowy.
Bądź obecny w życiu Twojego dziecka!
Bibliografia:
Osamotnienie dziecka w
rodzinie. Przegląd badań
Sendyk, Marzena, Rok: 2003, Czasopismo: Małżeństwo i
Rodzina, Numer: 8
Cierpienie w
samotności wśród ludzi - o samotności dziecka we współczesnej rodzinie. Kowalewska, Marta; Goździalska, Anna; Jaśkiewicz,
Jerzy, Rok: 2013, Wydawca Oficyna Wydawnicza AFM
Mamo, Tato ja też tu jestem!
Mamailusia
18:00
Mamailusia
Psycholożka i pasjonatka macierzyństwa poprzez zabawę i obcowanie ze zwierzętami. Niespełniona dogoterapeutka, która wciąż czeka, no właśnie na Pana psa. Mama Lusi, z którą codziennie uczy się poznawać świat i odkrywać to, co w nim najlepsze. Najchętniej uciekłaby na wieś, by tam wieść sielankowe życie, choć z drugiej strony w miejscu usiedzieć nie potrafi, bo dusza trenera wciąż pcha ją do działania.
Zobacz również
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Wiola zdecydowanie się z tym zgadzam i z takimi problemami najczęściej spotykam się w swojej poradni. Pozdrawiam Magda
OdpowiedzUsuńWszystko zaczyna się w dzieciństwie i w domu.
OdpowiedzUsuńTak masz rację zdecydowanie rodzice są coraz bardziej zabiegani, mają mniej czasu dla dzieci są mnie uważni co ma ogromny wplyw na ich dziecko. Zaraz, nie, nie teraz, oj mi też się czasem zdarzało choć staram się nad tym panować.
OdpowiedzUsuńWłaśnie ta obecność liczy się w życiu dziecka najbardziej, tak bardzo później procentuje na jego poczuciu własnej wartości. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Dlatego jestem przecoiwna dawaniu czasu w prezencie. Czas dla rodziny powinien być naturalny, a nie dawkowany.
OdpowiedzUsuńStaram się jak najwięcej mówić do córki, ale właśnie nie w taki sposób, a w taki by okazać jej zainteresowanie. Sporo ją chwalę, ale nie ograniczam się do "super" tylko szczegółowo mówię co mi się podoba ;)
OdpowiedzUsuńWłasnie dlatego tak ważne jest spędzanie czasu wspólnie z nimi, a nie gdzieś obok siebie.
OdpowiedzUsuńTo straszne, co się aktualnie dzieje. Wszyscy tylko gonią albo za pracą i pieniędzmi, albo za nowymi technologiami. Przykre to.
OdpowiedzUsuńJa akurat mam zupełne inne wrażenie. Sama pamiętam dość mało wspólnych chwil z rodzicami i mam wrażenie, że moje dzieci mają nas o wiele więcej niż ja w ich wieku.
OdpowiedzUsuńNiestety takie odpowiedzi i mnie się zdarzały...
OdpowiedzUsuńBardzo tego żałuję i bardzo bym chciała je wycofać.
Nie da się...
Ale moim zdaniem dziecko trzeba nauczyć też wyczucia. Są sytuacje, kiedy po prostu trzeba użyć takiego zwrotu, ale najlepiej z dodatkowym komentarzem, dlaczego za chwilę będzie mogło mi pokazać to co je interesuje.
OdpowiedzUsuńCzas to najcenniejsze, co można dziecku dać :)
OdpowiedzUsuńA ja patrząc na blogi parentingowe i młode matki w otoczeniu mam wrażenie, że teraz świadomość jest większa. Pewnie, że zdarzają się rodziny, gdzie dzieci są osamotnione, to są zazwyczaj rodziny odporne na wiedzę i wychowujące dzieci bez zagłębiania się w książki i dostrzegania zmian, które zaszły od ich dzieciństwa. Jednak więcej jest rodzin świadomych, oczytanych i starających się wychowywać jak najlepiej, to dawniej nie było świadomości, teraz jest coraz większa. :)
OdpowiedzUsuńNiestety faktycznie tak, jest - komnuikacja jest kluczem.
OdpowiedzUsuńOwszem, często pada z moich ust cytowanych przez Ciebie zdań, ale równie często poświęcamy córce czas :) Właśnie jest z tatą na boisku i gra w kosza :)
OdpowiedzUsuńJa mam czwórkę i czasem cieżko jest mi znaleźć czas ... jednak dzieci nauczyły mnie przedewszysykim organizacji od pewnego czasu trzymam sie swojego planu dnia co daje mi czas tylko dla nich sprawdzają sie również wypady tylko ja i dziecko tak naprawde dopiero wtedy odkrywam swoje dzieci ;)
OdpowiedzUsuńI dlatego trzeba ten wspólny czas wykorzystywać. Dzieci szybko rosną, za chwilę będą potrzebować nie tylko nas, ale też rówieśników. A czym skorupka za młodu ...
OdpowiedzUsuńJa staram sie codziennie poświęcać czas moim dzieciakom nie zbawi mnie to pol godziny czy godzina. Trzeba umieć wybierać priorytety
OdpowiedzUsuńTo ważne o czym piszesz. Myślę, że ważna jest też świadomość. Dobrze, że są rodzice, którzy wiedzą i widzą, że mają z tym problem i starają się nad tym pracować.
OdpowiedzUsuńJuż prawie 2 lata minęło od kiedy wróciłam do pracy po macierzyńskim i wciąż mam wrażenie, że dzieci mają mnie za mało.
Bardzo Dobry artykuł czekam na więcej z niecierpliwością ;)
OdpowiedzUsuńBardzo Dobry artykuł czekam na więcej z niecierpliwością ;)
OdpowiedzUsuńNiby wszyscy są dobrzy w teorii, a w praktyce większość rodzin leży. I tak... U mnie też te teksty się zdarzają, ale każdego dnia mam przemyślenia. Dzieciństwo jest jedno, czasu nie cofnę, muszę dawać z siebie 100%.
OdpowiedzUsuńBardzo ważny temat. Każdy z nas powinien się zatrzymać i zastanowić, czy rzeczywiście okazuje swojemu dziecku tyle uwagi, ile ono potrzebuje. Dzieci tak szybko rosną - za chwilę może być za późno na zmiany...
OdpowiedzUsuńTen temat jest bardzo trudny, ale i ważny, musimy sobie czasem po prostu przypomnieć, co jest ważne i ważniejsze. Gdy miałam jedną córkę, spędzałam z nią dużo czasu. Odkąd urodziła się jej siostra, spędzam z nią bardzo mało czasu. I jestem na siebie zła na to. Mogłam wiele rzeczy zrobić inaczej... Czasu nie cofnę, ale mogę się poprawić. Dla nich obu. Warto też wspomnieć, że ten brak wspólnie spędzanego czasu dotyczy całej rodziny i może powodować, że oddalamy się nie tylko od dziecka, ale i od męża/partnera. Potem łatwiej o kłótnie...
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam ten tekst i zastanawiam się co napisać, bo napisać bym chciała... Wszystko co czytam jest mi znane ale jednocześnie, mimo całej tej świadomości - tak jestem tym rodzicem, który mówi: nie teraz, później, za chwilę, jeszcze tylko skończę... nie chcę tego, mam ogromne wyrzuty sumienia, na chwilę przestaję. Najgorszy jest fakt, że czasu którego nie spędzam z dziećmi spędzam zawsze na robieniu czegoś dla dzieci, ale...Dziękuję za ten artykuł, kończę pisać komentarz i biegnę do dzieci :)
OdpowiedzUsuń